Prowincja grzechu | Monika Magoska-Suchar

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki chociaż kojarzę jedną jej książkę, ale nie miałam okazji czytać. To moje pierwsze spotkanie, ale nie ostatnie, na pewno przeczytam inne i z niecierpliwością będę czekała na kolejne, bo bardzo spodobało mi się pióro autorki. Książka jest podzielona na pięć części , czyli na tyle ile mamy bohaterów., każdy rozdział jest podpisany imieniem.

Wysłannik Boga… Czy raczej sam diabeł? Senne podbeskidzkie miasteczko. Mała, niechętna obcym społeczność. Wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Najczęściej złe rzeczy. Niewielkie wydarzenie urasta do rangi sensacji, a przybycie nowego księdza nigdy nie jest w małym miasteczku drobnym epizodem. Szczególnie TAKIEGO księdza. Bo ojciec Javier nie jest przeciętnym górskim proboszczem, o czym świadczy już choćby jego imię. Hiszpan o polskich korzeniach, zdecydowanie zbyt przystojny jak na duchownego. I zdecydowanie zbyt luźno traktujący śluby czystości. Wręcz szokująco luźno, nie tylko jak na małomiasteczkowe standardy. Nic dziwnego, że wśród żeńskiej populacji Piwnicznej przybycie nowego księdza wywołuje spore poruszenie. A pięć kobiet połączy z ojcem Javierem szczególna więź. Niebezpieczna i grzeszna, pełna intryg, namiętności, tajemnic… Kto wie, może nawet zbrodni?

Tytuł: Prowincja grzechu 
Autor: Monika Magoska-Suchar 
Data premiery: 16/06/2021
Liczba stron: 447
Wydawnictwo: Editio Red

Ostatnio miałam okazję czytać książkę z kościołem w tle, więc z chęcią sięgnęłam po "prowincja grzechu". Na wstępie mogę stwierdzić, że sporo się dzieje. Jest sporo bohaterów, które świetnie się przeplatają. Sandra ma przeszłość i wraca z Warszawy do wioski gdzie każdy każdego zna. Pomaga jej siostra, która jest idealna w każdym calu , pomaga siostrze z dzieckiem kiedy ta w nocy pracuje w klubie go-go. Łucja jest matką pięciorga dzieci, mąż pracuje za granicą. Maria to kobieta, która straciła męża, teraz jest gospodynią na plebanii. Weronika to nauczycielka, taka szara myszka, ale jak to się mówi "cicha woda brzegi rwie".  Izabela to kobieta z klasą. Wszystkie te kobiety nie przepadają za sobą, ale łączy je wspólna rzecz. A dokładniej mężczyzna, czyli Javier Alevaro z Hiszpanii, który będzie nowym księdzem na wiosce. W tej książce nie ma miejsca na nudę, ciągle się coś dzieje. Co odkryją kobiety ? Jak potoczą się ich losy? Bardzo mi się podoba styl autorki, nie ma lania wody i zbyt długich opisów. Książka mnie wciągnęła od pierwszych stron. Również na plus jest opis tej małomiasteczkowej aury. Niby każdy przyjazny, a za plecami obgadywanie. Autorka również ukazała, że mając bogactwo nie zawsze jest się szczęśliwym, a brakuje przyjaciół i taka osoba jest bardzo samotna. Fabuła jest naprawdę ciekawa. Mogłabym się przyczepić do kilku wątków, jakby je poprowadzić inaczej , ale nie ma co narzekać i tak mi się podobała. Żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem jej. 

Jego dotyk, ciepły oddech na skórze, zagraniczny akcent - wszystko to przyprawiło mnie o gęsia skórkę, elektryzowało ciało i doprowadzało do wrzenia. Byłam bezwolną kukiełką w rękach tego potężnego mężczyzny.
Ta książka na pewno zostanie w mojej pamięci na długo, bo takich rzeczy się nie spodziewałam. Jednak musicie przeczytać sami, bo nie chcę Wam zdradzać szczegółów. Nie zabraknie pikanterii jak i trochę akcji. Myślę, że to świetna pozycja na letni wieczór. 


Rocznik 1983, urodzona w Krakowie, ukończyła prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Prywatnie mama bliźniąt i małego okruszka. Hoduje storczyki, wakacje najchętniej spędza w ukochanej Grecji, jest zakupoholiczką. Lubi mroczne lub otwarte zakończenia, które pozostawią zaintrygowanego czytelnika w niedosycie (finałową scenę z „Przeminęło z wiatrem” uważa za mistrzostwo).
Copyright © Paulina napisze , Blogger